Odwet za Assange’a
Na początku tygodnia internauci, którzy sami siebie nazywają siebie „Anonimowymi”  (Anonymous), zagrozili, że zaatakują portale tych firm, które zablokowały obsługę finansową WikiLeaks, a co za tym idzie napływ dotacji dla portalu. Podejrzewano, że może chodzić o takie firmy jak MasterCard, Visa i PayPal. Czarę goryczy przelało aresztowanie szefa WikiLeaks – Juliana Assange’a w Londynie. Brytyjskie BBC poinformowało dziś, że zgodnie z zapowiedzią grupa Anonimowych zaatakowała stronę internetową MasterCard. Hakerzy nękają też szwedzką prokuraturą, która oskarża Assange’a o gwałt i molestowanie seksualne.

Czara goryczy przelewa się 7 grudnia


Przypomnijmy - 7 grudnia (wtorek) rano Julian Assange dobrowolnie zgłosił się na posterunek policji w Londynie. Pojawił się tam w obecności swoich adwokatów: Marka Stephensa i Jennifer Robinson i natychmiast został zatrzymany na podstawie europejskiego listu gończego wydanego przez Szwecję w związku z podejrzeniami o gwałt. List ten miał się uprawomocnić w Wielkiej Brytanii następnego dnia.  Jak podał "The Guardian" już kilka godzin później był w sądzie. By ominąć tłum fotoreporterów, którzy śledzili każdy jego krok, wszedł do gmachu tylnymi drzwiami. Sąd w Westminsterze odrzucił jego wniosek o ustalenie kaucji. Assange pozostanie w areszcie do 14 grudnia. Wiemy już, że Australijczyk nie zgodził się na ekstradycję do Szwecji. O jego losie zdecyduje sąd.


Odwet za uderzenie w kieszeń i aresztowanie

Jeszcze przed aresztowaniem WikiLeaks miało problemy z hostingiem i finansowaniem. Według agencji Press Association, portal nie otrzymał obsługi finansowej od firm: Visa, MasterCard, a wcześniej od PayPal. Był to poważny cios dla WikiLeaks, ponieważ Assange otrzymywał dotacje finansowe na własną działalność zarówno od podmiotów prywatnych jak i od zaprzyjaźnionych organizacji. Hakerzy z grupy „Anonimowych” zagrozili wówczas atakiem. Dziś wiemy, że jak zapowiedzieli tak zrobili. Zarówno strona internetowa  MasterCard jak i PayPal została zaatakowana. Nie jest tajemnicą, że była jednocześnie zemstą za zablokowanie wspomnianych dotacji dla WikiLeaks, jak i zemsta za wtorkowe aresztowanie Juliana Assange’a w Londynie. To nie koniec. Anonimowi postanowili też uprzykrzyć życie szwedzkim prokuratorom, którzy wystosowali Europejski Nakaz Aresztowania, który to niejako zmusił Australijczyka do oddania się w ręce sprawiedliwości oraz szwedzkiemu adwokatowi, który reprezentuje Szwedki, oskarżające Assange’a o przestępstwa seksualne. Ich strony internetowe także zostały zaatakowane. Hakerzy tłumaczą, że jest to akt solidaryzowania się z twórcą WikiLeaks.


Wątpliwa polityka poparcia

Okazuje się zatem, że ataki hakerskie na strony internetowe „wrogów WikiLeaks” to powszechny sposób okazywania poparcia dla tego portalu jak i dla jego twórcy. Moim zdaniem taka polityka poparcia jest zła. Dlaczego? Nie jest tajemnicą, że takie ataki nie przynoszą dobrej opinii WikiLeaks. Serwis nie jest oczywiście inspiratorem ataków hakerów z grupy Anonimowych, ale może być błędnie kojarzony tylko z hakerami, którzy nie pragną nic więcej jak tylko zaatakować i spowodować chaos informacyjny.


Społecznościowa polityka poparcia

Warto na zakończenie wspomnieć, że Asaange cieszy się dużym poparciem. Przykładem mogą być zablokowane dotacje. Okazuje się, że WikiLeaks otrzymywały wsparcie nawet od zwykłych, niezwiązanych z żadną organizacją, czy partią polityczną internautów, którzy po prostu popierali jego działania. Kontrowersyjny Australijczyk nie został też opuszczony przez swoich zwolenników po aresztowaniu. W Internecie wciąż trwają akcję wsparcia i żądanie jego uwolnienia. Portal społecznościowy Twitter zawieszał się za sprawą wpisów solidarności ze stroną Assange'a, a na Facebooku gościło ponad milion jego fanów.
Kreator stron www - przetestuj!